Podróż poślubna cz.1

            Chcę kampera to nasze marzenie wyrażone najprościej i najczytelniej jak się da. Chorobliwa chęć posiadania własnego domu napędzanego olejem napędowym, energią słoneczną, mieszanką propanu z butanem i co najważniejsze naszą wyobraźnią.
…a zaczęło się od tego, że wzięliśmy ślub. Po ślubie jak to jest w zwyczaju, należy celebrować miesiąc miodowy. Nasza celebracja zaczęła się od objazdowego składania podziękowań kolegom i koleżankom w pracy, znajomym i nawet paniom krawcowym, które sprawiły, że w naszym dniu wyglądaliśmy jak dwa miliony dolarów (każde z nas po bańce).
OK, wszyscy wycałowani, obdziękowani i obdarowani.
Zajęło to prawie tydzień ze względu na to, że oboje pracujemy w firmach posiadających dwie siedziby i z każdej, na ślubie, byli przedstawiciele. Ogólnie długo by opowiadać.
Mamy w końcu czas dla siebie. Teraz pytanie, co z pozostałym tygodniem zrobić? Czemu z tygodniem? Tyle mieliśmy urlopu po ślubie. To znaczy dwa tygodnie, ale jeden potraktowaliśmy jako techniczno-organizacyjno-dziękczynny.
Zrodził się pomysł, żeby gdzieś wyjechać. W końcu tydzień to wystarczająco dużo czasu, żeby spłukać się finansowo. Po podliczeniu finansów, które pozostały po ślubie, doszliśmy do wniosku, że my już w zasadzie jesteśmy spłukani i wyjazd na jakiś romantyczny tydzień poślubny może nastąpić za jakieś dwa lata.
Ruszyła burza mózgów. Podliczyliśmy wszystkie aktywa i pasywa, tych pierwszych ciężko było nam się doszukać. Stanęło na tym, że mamy ilość gotówki, która starczy nam na tydzień opłacenia noclegu gdzieś po środku niczego i to bez szaleństw w postaci jedzenia gdzieś indziej niż w wynajętym pokoju, upolowanej przez siebie żywności.
Nie lubimy siedzieć w jednym miejscu i patrzeć jak trawa rośnie, doświadczenie w polowaniu też raczej niewielkie, więc taki sielski scenariusz był nie do przyjęcia.
I tutaj najlepszy przykład, że jak się myśli to się wymyśli.
            Patrzyłem przez okno i wypatrzyłem. Na parkingu pod blokiem stało pasywo, które przy odpowiednim podejściu mogło stać się aktywem. Naciąganym, ale jak się nie ma co się lubi…
Samochód, Citroen Xsara Picasso, mini van. Przecież on jest na tyle duży i ustawny w środku, że po delikatnej adaptacji może stanowić pomieszczenie sypialne. W dodatku tą sypialnią można się będzie przemieszczać do miejsc jakie sobie tylko wymarzymy. I tak oto powstał plan podróży poślubnej.
Zdecydowaliśmy, że każde z nas wybierze sobie miejsca na mapie, które go interesują i nigdy tam nie był. Obszar wybierania zawęziliśmy do przestrzeni pomiędzy Odrą, a Bugiem.
Pomysł wydał się tak genialny, że zaczęliśmy robić listę miejsc do odwiedzenia i konserw jakie zabieramy w podróż.

cdn…

Właśnie tej i następnym naszym podróżom będzie poświęcona ta strona.

Dodaj komentarz